1 sierpnia 1976 roku
Niki Lauda uciekł z objęć śmierci. Tego dnia na Nurburgringu wydarzył się wypadek, który na zawsze zmienił nie tylko życie Austriaka, ale też postrzeganie
Formuły 1. Lauda wypadł z trasy, uderzył w samochód rywala, a jego maszyna stanęła w płomieniach.
Lauda przez dłuższą chwilę przebywał w płonącym samochodzie, doznał rozległych oparzeń i nawdychał się toksycznych gazów. W takiej sytuacji wielu wystarczyłby sam powrót do zdrowia. On postawił sobie jednak za cel jak najszybsze dołączenie do stawki F1.
Po wypadku Lauda zapadł w śpiączkę, lekarz udzielił mu nawet sakramentu namaszczenia chorych, by… po ledwie sześciu tygodniach znów być na torze! Gdy zakładał kominiarkę pod kask podczas Grand Prix Włoch, bardzo szybko nasiąkała krwią z ran.
Niewiele brakowało, a Lauda swój tragiczny sezon zakończyłby z tytułem mistrzowskim na koncie. Ostatecznie przegrał jednak z Jamesem Huntem. W swojej kolekcji Austriak i tak ma trzy mistrzostwa świata (1975, 1977, 1984).
Komentarze (2):
Komentarze (2)